CYGARO NA NIEBIE
Sterowce to balony z własnym napędem. Pojazd opatentował w 1851 r. francuski konstruktor Henri Giffard. Opracował także pierwszy model sterowca, gdzie śmigło w balonie było napędzane silnikiem parowym. Rok później udowodnił słuszność swoich idei w praktyce – przeleciał 27-kilometrową trasę z Paryża do Elancourt w 3,5 godziny. Silnik elektryczny jako napęd pojawił się pod koniec XIX w., zaś na początku XX w. Ferdinand von Zeppelin zrewolucjonizował konstrukcję, wprowadzając obciągnięty materiałem szkielet zamiast balonu. Po I wojnie światowej, napełnione wodorem sterowce zaczęły rządzić w powietrzu. Od nazwiska grafa zwane zeppelinami stały się symbolem luksusu i skutecznie rywalizowały z samolotami. Szczyt powodzenia to lata 30. Zbudowany w 1928 r. GRAF ZEPPELIN miał ponad 230 m długości, rozwijał prędkość 120 km na godzinę i mógł przelecieć 10 tys. km bez lądowania. W 1929 r. w 21 dni jako pierwszy pojazd powietrzny w historii obleciał kulę ziemską. Jako że we wnętrzach było tylko 20 miejsc dla pasażerów ( przy 40 członkach załogi ) – był to zdecydowanie luksusowy środek transportu. Pasażerowie i załoga przebywali w gondoli podwieszonej pod sterowcem. Oprócz kabin mieszkalnych i pomieszczeń dla załogi były tam: salon, jadalnia, kuchnia i sterownia. Do 1937 roku GRAf ZEPPELIN przeleciał ponad 1,5 mln km. Bez żadnego wypadku. Niestety, rok ten był dosłownie katastrofalny dla sterowców. Zbudowany rok wcześniej największy sterowiec w dziejach, HINDENBURG (miał 245 m długości i mógł zabrać nawet ponad 130 osób) po roku udanych lotów 6 maja 1937 r., w sposób spektakularny spłonął podczas cumowania na amerykańskim lotnisku Lakehurst, po transatlantyckim locie z Niemiec do USA. 200000 m. sześciennych łatwopalnego wodoru spłonęło w kilkadziesiąt sekund. Zginęło 35 z 97 osób obecnych na pokładzie. Przyczyny katastrofy z całkowitą pewnością nie wyjaśniono do dziś. Jako że cumowanie transmitowano przez radio i filmowano, wypadek odbił się szerokim echem, sterowce szybko straciły zaufanie społeczeństwa i zostały wycofane z eksploatacji. Współcześnie sterowce wracają do łask. Powszechnie są używane jako nośniki reklamowe oraz do niedługich lotów o charakterze rekreacyjno-rozrywkowym. Plany armii amerykańskiej pozwalają sądzić, że sterowce być może wrócą do służby. Ogromna ładowność, spora prędkość, małe zużycie paliwa, możliwość pionowego startu i lądowania to najważniejsze atuty tych aerostatów. Współczesne sterowce wypełnia się niepalnym helem, są więc znacznie bezpieczniejsze.
KALENDARZ RODZINNY
ORDER UŚMIECHU
Jedną z nielicznych dobranocek w latach 60. była prosta historyjka odgrywana przez dwie pacynki, Jacka i Agatkę. Autorka historyjek, Wanda Chotomska, pewnego razu spotkała się z chorymi dziećmi, leżącymi w szpitalu w Konstancinie. Jeden z chłopców był tak zachwycony dobranocką, że zgłosił propozycję nadania Jackowi jakiegoś orderu. Oczywiście była to zabawa, bo jak tu przyznać order postaci z bajki? Jednak historia niespodziewanie miała swój ciąg dalszy. W 1967r. Wanda Chotomska udzieliła wywiadu dziennikowi Kurier Polski, podczas którego żartem wspomniała o pomyśle chłopca. Dziennikarzom magazynu propozycja bardzo się spodobała i postanowili nadać sprawie bieg. Najpierw pośredni sprawcy zamieszania, czyli Jacek i Agatka, opowiedzieli o pomyśle podczas jednej z dobranocek, pytając dzieci o zdanie na temat takiego orderu, Orderu Uśmiechu, który przyznawałyby dorosłym same dzieci. Potem redakcję zalała lawina listów, w których dzieciaki z entuzjazmem popierały pomysł, co więcej, od razu przysyłały propozycję, jak order miałby wyglądać. Poważne jury, pod kierunkiem wybitnego rysownika Szymona Kobylińskiego, spośród tysięcy propozycji wybrało projekt 9-letniej Ewy Chrobak, która narysowała uśmiechnięte słoneczko. Niedługo potem zaczęły napływać pierwsze kandydatury do nagrody. Wkrótce było ich tak dużo, że trzeba było zająć się na poważnie lekturą listów i ich oceną. Powołano więc Kapitułę Orderu, na czele której stanęła lubiana pisarka dziecięca Ewa Szelburg-Zarębina. Jesienią 1968 r. odbyło się inauguracyjne posiedzenie kapituły, na którym zdecydowano o przyznaniu orderów. Pierwszym kawalerem został znakomity chirurg ortopeda prof. Wiktor Dega, niejednokrotnie ratujący zdrowie, a nawet życie dzieciaków. Podczas pierwszej ceremonii wręczania orderu ustalono zasady, które obowiązują do dziś – kawaler lub dama zostaje pasowany kwiatem róży, po czym musi wypić puchar soku z cytryny i w dodatku się uśmiechnąć! Od 1979 r. order przyznawany przez polskie dzieci ma rangę międzynarodową – został oficjalnie zaakceptowany przez ONZ. Od tego czasu uśmiechnięty order przyznano ponad 1000 osobom, znanym i mniej znanym. Tysięcznym kawalerem został np. papież Franciszek, a najmłodszą damą – nastoletnia laureatka pokojowej Nagrody Nobla – Pakistanka Malala Yousafzai.
KALENDARZ RODZINNY
W dawnym Poznaniu – fragmenty
Zygmunt Boraz, Lech Trzeciakowski
Jan, archidiakon gnieźnieński, utrzymywał, że miasto otrzymało nazwę „Poznań” dlatego, ponieważ tutaj nastąpiło przyjęcie chrześcijaństwa przez księcia Mieszka I, i że tutaj Polacy poznali nowa wiarę. Inna legenda głosi, że w miejscu , gdzie powstał gród poznański, nastąpiło spotkanie trzech legendarnych braci: Lecha, Czecha i Rusa. Owi bracia po długich latach wzajemnego niewidzenia spotkali się wreszcie jako wodzowie podeszli w latach, ale nadal jeszcze w pełni sił, nad rzeczką Cybiną, by ugasić pragnienie. Przeto, gdy razem z różnych stron zbliżali się do rzeki, jakież było ich zdumienie, skoro nawzajem poznali, że są rodzonymi braćmi. Przez długą chwilę stali w osłupieniu, aż wreszcie z ich ust wyrwał się potężny okrzyk radości: Poznaję! W tym cudownym spotkaniu widzieli bracia zrządzenie bogów i na pamiątkę owego historycznego spotkania postanowili założyć nad rzeką Cybiną warowny gród i nadać mu nazwę „Poznań”. Od XIII do XV w Poznań był obwarowany murami. Za Kazimierza Wielkiego miał rynek i ulice: Katedralna, Wroniecka, Sukiennicza (Żydowska), Wodna, Woźna, Kozia, Wrocławska, i Ptasia (Szkolna). W 1253 r. Poznań otrzymał prawo magdeburskie. Zaczęli napływać niemieccy kupcy i rzemieślnicy oraz Żydzi. Budowa lewobrzeżnego Poznania zaczęła się w 1253 r. Rynek 140 m x 140 m. Z każdej strony po 3 ulice. Ratusz w środku, Waga miejska i 2 hale targowe. W 1249 r. Książe Przemysł I zbudował w Poznaniu zamek obronny, który wielką starannością i nakładem rozmaitemi strażnicami, przekopami i szańcami umocnił. W 1283 r. 14 grudnia Ludgarda, żona Przemysła II, uduszoną została w łaźni pod zamkiem przez służebnych swoich nie bez wiedzy księcia, który mierził ją sobie za jej niepłodność. (Długosz). W 1370 r. Kazimierz Wielki wiosnę i lato spędził w Wielkopolsce głównie w Poznaniu. W 1386 r. w Wielkopolsce w okresie Wielkanocy przebywał Władysław Jagiełło z małżonką. W 1501 r. na Boże Ciało – powódź. Pływano czółnami po Chwaliszewie, Piaskach i Rybakach. Zerwane mosty na Chwaliszewie i Ostrówku. W 1505 r. podczas procesji Bożego Ciała, bili się Śródczanie i Chwaliszewianie. 1513 r. – klątwa na bernardyna Dusia za picie i rozwiązłe życie. Był dobrym kaznodzieją. W 1519 r. powstała wyższa uczelnia Kolegium Lubrańskiego. Ukończył ją Klemens Janicki i Józef Struś – lekarz i burmistrz. Odkrył krążenie krwi w organizmie ludzkim. Zmarł w 1568 r., miał 55 lat. 2 maja 1536 r. – pożar w Poznaniu. Spaliło się 175 domów i Zamek. 1544 r. Spalono żywcem za czary Dorotę Gnieczkową. 1546 r. – sierpień, rozruchy religijne do których podjudzał kaznodzieja Albert z kościoła św. Marii Magdaleny. Ścięto dwóch mężczyzn którzy zhańbili małoletnich. 1547 r. – Ścięto mieszczanina za to, iż niewiastę zabił kijem dlatego, iż mu przyzwolić nie chciała gdy usilstwo jej chciał uczynić. 1554 r. Mieszczanin poznański został skazany na śmierć przez poćwiartowanie za zabicie szlachcica. Główny dom publiczny znajdował się przy ulicy Woźnej w baszcie katowskiej. Zarządzała nim żona kata. Były jeszcze dwa domy publiczne na przedmieściu Św. Marcin i Komandorii. 1555 r.- Elżbieta z Turwi, dziewczyna służebna zakopana została żywcem pod szubienicą i przebita palem za zabójstwo własnego dziecka którego zwłoki wrzuciła do dołu kloacznego. 1550 – 1560 r. Jan Baptysta-Quadro przebudował ratusz w stylu renesansowym który spalił się w1536 r. 1558 r.- utopiono w Warcie Annę z Kostrzynia za wielkie kradzieże. Cieśla z Kicina został ścięty za bigamię wraz z żoną Anną Nachwatką za to że wiedziała że jest żonaty i ślub z nim wzięła. 1560 r. -1. XI. w pałacu Górków odbył się synod Braci Czeskich. 1594 r. – za łupiestwa i napady, ścięto opryszków Jana Krupskiego i Mikłusza. Ciała ich wpleciono w koła a głowy wbite na pale ustawiono przy drogach publicznych dla odstraszenia. 1597 r. – Miasto przeznaczało w swym budżecie specjalne sumy na utrzymywanie donosicieli. Na szpiegowanie złodziei wydano w 1597 r. 12 groszy. Kat poznański otrzymywał oprócz uposażenia również mieszkanie służbowe. Mieszkał on w jednej z baszt murów miejskich w pobliżu kościoła Św. Marcina. Poznań otrzymał prawo pieczętowania czerwonym woskiem w r. 1440 od Władysława Warneńczyka. Zmarł dr medycyny Wojciech Wioska. Zmarły zostawił po sobie następujący inwentarz ruchomy: zwierciadło małe, krzesiwo, stołów – 2, szkatuła okowana kłódką zamkniona, lutnia z puzdrem, łuki 3 bez cięciw, halabarstrz, zedel, stoliki małe proste, łóżka, lichtarz z jedną rurką, obraz jego i drugi stary wielki, w stole listy rozmaite itd. 1598r. Kupcy żydowscy z Poznania zawarli transakcję z kupcami z Gdańska na łączną kwotę 45000 zł. Zobowiązali się dostarczyć do Gdańska 1200 kamieni wełny, 800 kamieni wosku, 1500 kamieni saletry, 1500 kamieni barwnika, 500 skór wołowych i innych.
Kamień mały – 10 funtów, kamień duży – 32 funty, funt – 350-560 g Łut – 12,8 g W XVI w 1 kamień – 32 f. (12-14) kg Ceny chleba w Poznaniu ustanawiano zawsze wg. cen zboża.
Oto fragment zarządzenia rady miejskiej regulującej w r.1598 cenę chleba: kiedy ćwiertnia żyta kosztować będzie 10 gr, chleb groszowy ma ważyć 16 funtów i 25 łutów. Kiedy ćwiertnia żyta kosztować będzie20 gr, chleb groszowy ma ważyć 8 funtów i 12 łutów. Kiedy ćwiertnia żyta kosztować będzie 40 gr, chleb groszowy ma ważyć 4 funty i 6 łutów.
1598 r. Uchwalona została Konstytucja Koronna, która przyznała miastu oba brzegi Warty. Prawa do korzystania z rzeki otrzymał już Poznań w przywileju lokacyjnym w r. 1253 kiedy to Przemysł i Bolesław – książęta wielkopolscy, za dozwoleniem Boguchwała biskupa i całej kapituły poznańskiej, darowali miastu rzekę Wartę na milę drogi w dół i w górę z wolnością łowienia ryb, stawiania młynów itp. W przywileju nie powiedziano jednak, czy to prawo rozciąga się do obydwóch brzegów i stąd powstały wielkie spory między kapitułą a miastem które ciągnęły się przez kilka wieków. W 1443 r. biskup poznański wyklął miasto z powodu tego sporu o Wartę aż musiał interweniować król Władysław Warneńczyk. Spory trwały nadal, aż Zygmunt August poparł interes miasta i dekretem z r. 1571 przysądził Poznaniowi rzekę Wartę z obydwoma brzegami na milę w dół i w górę, tudzież dwie wyspy. Kapituła jednak nadal rościła pretensje i uważała się za właścicielkę prawego brzegu Warty, o co prowadziła z miastem nieraz bardzo krwawe walki.
– Uposażenie woźnego sądowego w r. 1598 wynosiło 6 gr na tydzień. Poza tym ten urzędnik miejski otrzymywał również sukno na ubranie i mieszkał w służbowym mieszkaniu przy ul. Woźnej którą zwano Butelską, gdyż woźnego zwano niekiedy „butel”. 1599r. – Karę śmierci przez utopienie stosowano w Poznaniu wobec trucicielek i złodziejek. W przypadku krewnobójstwa, topiono kobiety w skórzanym worku w którym zaszywano razem z delikwentką: psa, koguta i żmiję. Stosowano także w przypadku spędzenia płodu i dzieciobójstwa. – Ścięto szlachciców: Andrzeja Krzesińskiego i Feliksa Gnińskiego za najście domu na przedmieściu św. Marcina i zgwałcenie w nim kilku kobiet. 1603 r. – W środę przed świętem Pryski, w noc pospólstwo i uczniowie jezuiccy napadli na kościół luterski za miastem leżący i zniszczyli go powybijawszy drzwi i okna, porąbawszy ławki i ołtarz, popsuwszy i zabrawszy kilkanaście kobiercy, lichtarzy itp. sprzętów kościelnych. 1607 r. – W połowie sierpnia, pojawiła się zaraza w kilku domach żydowskich na ul. Szewskiej. Bezpośrednią przyczyną miały być pieniądze które przyjęła Żydówka Mojżeszka. Z obawy przed zarazą, otoczono ulicę Żydowską i Szewską wysokim parkanem. – Oprócz różnych podatków, kupcy przyjeżdżający do Poznania płacili także podatek zwany dyszlówką. 1609 r. – 28 września o godzinie trzeciej w nocy w stajni zwanej Masztalem, powstał pożar spowodowany przez woźnicę miejskiego Mazura, który upiwszy się poszedł z zapalonym łuczywem do stajni. Spaliło się 13 koni, stajnia i spichlerz. 1571r. – Miasto wybudowało nową szubienicę. Zużyto przy tym 9000 cegieł zakupionych z cegielni Jana Baptysty Quadro, sławnego architekta i budowniczego Ratusza, oraz za 9 groszy belek dębowych. Nowa szubienica posiadała wewnątrz muru studnię, do której rzucano szkielety wisielców. Schody prowadziły na dach, z pod którego występowały belki służące do wieszania skazańców. Bywały wypadki wieszania po czterech złoczyńców jednocześnie. Wisielcy pozostawali na szubienicy przez długi czas dla odstraszenia innych. Szubienica poznańska znajdowała się na Dolnej Wildzie, przy drodze do Mosiny, w okolicy dzisiejszej kliniki ortopedycznej. W ówczesnym żargonie złodziejskim, nazywano ją cierpięgą. 1611 r. – 3 lipca w Poznaniu świętowano uroczyście z powodu zdobycia Smoleńska w dniu 14 czerwca przez Zygmunta III.
– W dniu 29 stycznia 1611 r. zanotowano w księgach miejskich wydatek 18 groszy na koszulę dla kobiety posądzonej o czary i spalonej na stosie. 1614 r. – 6 czerwca uczniowie jezuiccy podburzeni przez motłoch uliczny spalili kościoły, braci czeskich na przedmieściu Św. Wojciecha i luterański na Górze Czerwowskiej.
DRZEWA REKORDZIŚCI
Drzewa są najstarszymi i największymi organizmami na Ziemi. Najstarsze drzewo na świecie to zaledwie 16 – metrowy świerk Stary Tjikko, rosnący w środkowej Szwecji na szczycie góry Fulufjallet. Naukowcy szacują jego wiek na 9.550 lat. Sekret jego długowieczności to umiejętność klonowania się. Najstarsze drzewo nieklonujące się to Matuzalem, sosna mająca 4.845 lat, rosnąca w Górach Białych w Kalifornii (Stany Zjednoczone). To drzewo rośnie tradycyjnie i ma tyle pierścieni, ile ma lat! Najwyższe drzewo świata to Hyperion – sekwoja wiecznozielona mierząca 115,6 m. Rośnie w parku narodowym Redwood, również w Kalifornii. Za największy organizm żywy na naszej planecie uznaje się mamutowca olbrzymiego o nazwie Generał Shermann, który rośnie w górach Sierra Newada w USA. Mierzy tylko 84 m, ale waży ok. 1.200 ton. Baobab Glencoe , rosnący w Prowincji Limpopo na północy RPA, to z kolei prawdopodobnie najgrubsze drzewo świata. Przed pęknięciem w 2009 r. średnica pnia wynosiła ok. 16 m, zaś obwód – 47 m. Najstarszym drzewem w Polsce jest Cis Henrykowski, rosnący koło Lubania o wieku szacowanym na 1.250 lat.
Kalendarz Rodzinny
Muzeum Chleba, szkoły i ciekawostek w Radzionkowie
Obiekt należy do grupy placówek muzealnych nazywanych żywym muzeum. Tutaj uczestniczy się w lekcjach żywej historii. Twórcą jest pasjonat Piotr Mankiewicz który zbierał i kupował unikalne eksponaty na targach staroci. Muzeum otwarto w 2006 r. w zaadoptowanych do tego celu halach magazynowych w Radzionkowie. Założeniem było udostępnienie piekarzom i cukiernikom miejsca na gromadzenie starych, zabytkowych narzędzi pracy . Stało się inaczej. Muzeum zostało placówką oświatową, ogólnie dostępną. Można się tu zapoznać z historią chleba. Zbiory kolekcji obejmują kilka tysięcy eksponatów w postaci maszyn i urządzeń, pocztówek, zdjęć, obrazów grafik, publikacji czy książek. M.in. unikalne pieniądze chlebowe z okresu międzywojennego (w czasach kryzysu tylko za nie można było nabyć chleb). Misją placówki jest kultywowanie i wpajanie szacunku do chleba oraz związanych z nim tradycji i zwyczajów. Odwiedzający mogą tu własnoręcznie uformować pieczywo i je upiec. Bo od szacunku dla kromki, naszej strawy powszedniej, już tylko krok do szacunku dla najbliższych, do kraju rodzinnego, do otaczającego nas świata. Muzeum Chleba znajduje się na trasie Szlaku Zabytków Techniki Województwa Śląskiego.
Kalendarz Rodzinny
BURSZTYNOWA KOMNATA
W 1701 r. Fryderyk I Hohenzollern, niedługo po swojej koronacji na króla Prus, polecił wykonać gabinet cały wyłożony bursztynem w swym pałacu Charlottenburg pod Berlinem. Wykonania zamówienia podjęli się niemiecki rzeźbiarz, Andreas Schluter i duński rzemieślnik , Gottfried Wolfram. Pracowali do 1707 r., kiedy zadanie przejęło dwóch gdańszczan , Gottfried Turau i Ernst Schacht. Powstało niezwykłe dzieło – wszystkie ściany pokoju o wymiarach 10,5 x 11,5 m były pokryte kawałkami bursztynu. Bałtyckie złoto przetworzone na płaskorzeźby i herby ważyło łącznie ponad 6 ton. W 1716 r. syn i następca Fryderyka I, Fryderyk Wilhelm, gościł u siebie cara Rosji, Piotra I Wielkiego. Car zachwycił się arcydziełem, a król pruski wielkodusznie mu je podarował na dowód przyjaźni i właśnie zawartego sojuszu przeciwko Szwecji. Komnata początkowo trafiła do nowo wybudowanej stolicy państwa rosyjskiego – Petersburga. Rosjanie rozbudowali i odświeżali komnatę, dodano m.in. kandelabry, lustra i inne meble. W 1755 r. córka Piotra Wielkiego, caryca Elżbieta Romanowa, poleciła przenieść komnatę do pałacu w Carskim Siole, barokowym kompleksie pałacowo-parkowym, ok. 25 km od Petersburga. Tam komnata cieszyła oczy właścicieli i zwiedzających przez następnych prawie dwieście lat. Dopiero w październiku 1941 r., tuż po zajęciu Carskiego Sioła przez wojska hitlerowskie, grupa żołnierzy w ciągu 36 godzin zdemontowała zostawiony przez Rosjan cenny obiekt i przewiozła w skrzyniach ciężarówkami do Królewca. Na tamtejszym zamku komnatę zrekonstruowano, uzupełniono ubytki i w 1942 r. znów udostępniono publiczności. Trzy lata później w obliczu odbicia Królewca przez Armię Czerwoną dyrektor zamku, dr Rohde znów musiał pakować komnatę do skrzyń. W notatce napisał, że polecono mu wywieźć ją do Wechselburga w Saksonii, gdzie znajduje się pałac i klasztor. Jednak arcydzieło nigdy tam nie dotarło i zaginęło bez śladu. Bursztynowa Komnata przez cały okres powojenny była synonimem zagubionego i bezskutecznie poszukiwanego skarbu. Mimo teorii, że mogła spłonąć podczas nalotów dywanowych w 1944 r., szukali jej przez lata poszukiwacze skarbów, radiesteci i jasnowidze, urzędnicy ministerialni, a nawet służby wywiadowcze kilku państw. Mnożono też przypuszczalne miejsca ukrycia komnaty w Polsce, Niemczech i Rosji. Tymczasem w pałacu w Carskim Siole można podziwiać tylko kopię Bursztynowej Komnaty, odtworzoną z trudem w ciągu 24lat.
Kalendarz Rodzinny
Policjant w wymiętym prochowcu
50 lat temu amerykańska stacja NBC nadała pilotażowy odcinek filmu, który miał się stać w kolejnych latach jednym z najsłynniejszych seriali kryminalnych. Film nosił tytuł Przepis na morderstwo, a detektywem rozwiązującym zagadkę morderstwa był niepozorny oficer policji o nazwisku Columbo. Postać policjanta w wymiętym prochowcu narodziła się w głowach scenarzystów, Williama Linka i Richarda Levinsona, już na początku lat 60. Pojawił się w innym serialu i sztuce teatralnej, w końcu, w 1968 r., zdecydowano się zrealizować dwugodzinny film telewizyjny. W roli detektywa obsadzono młodego , choć już dwukrotnie nominowanego do Oscara aktora, Petera Falka. Sukces filmu spowodował, że zdecydowano się kontynuować przygody porucznika w postaci serialu telewizyjnego. Produkcja ruszyła w 1971 r. i od tej pory corocznie kręcono po kilka odcinków serialu. Łącznie wyemitowano 69 odcinków, a ostatni film z serii nadano w 2003 r. Filmy były realizowane w formule odwróconego kryminału – zawsze na początku widz widzi morderstwo i wie, kto jest winien. Przebieg odcinka to dochodzenie policjanta do prawdy. Bohaterem serialu jest porucznik Columbo z wydziału zabójstw policji Los Angeles. Nigdy nie poznajemy jego imienia. Nawet pytany o to wprost, odpowiada: „Na imię mam porucznik”. Porucznik Columbo jest abnegatem. Niepozorny, ubrany zawsze w ten sam garnitur i jasny prochowiec nie pierwszej świeżości. Jeździ wzbudzającym politowanie starym samochodem. Ale paradoksalnie, to właśnie on jest wysyłany do rozwiązywania spraw dziejących się w wyższych sferach, wśród milionerów, znanych artystów i wpływowych polityków. Początkowo lekceważony przez podejrzanych, z czasem staje się ich utrapieniem, a bezbłędna dedukcja i świetny zmysł obserwacji nieuchronnie prowadzą przestępców za kratki. Smaczkami serialu są dziwactwa porucznika: jego nigdy niewidziana, choć stale wspominana żona, liczni kuzyni, kłopotliwy pies rasy basset, śmierdzące cygara, jajka na twardo w kieszeni. Nie nosi broni, jest słabym kierowcą, a jego roztargnienie jest legendarne, choć nie do końca jesteśmy pewni, czy nie udawane. Serial nadawany w ciągu 45 lat przyniósł Peterowi Falkowi olbrzymią sławę i liczne nagrody. Wystąpiło w nim wiele gwiazd sceny i estrady, a wśród reżyserów był m.in. Steven Spielberg.
Kalendarz Rodzinny
Kasztanka
W Mińsku Mazowieckim jest głaz pamiątkowy, pod którym pochowane zostały szczątki Kasztanki, ulubionego konia Marszałka Piłsudskiego. W listopadzie 1927r. podczas schodzenia z platformy pociągu w Mińsku, koń potknął się, złamał nogę i upadł. Rekrut, który opiekował się koniem, jakoś niefortunnie się nim zajmował. Konia trzeba było dobić. Zakopano go na terenie koszar 7 Pułku Ułanów Lubelskich (obecnie Żandarmeria Wojskowa, przy ul. Warszawskiej, na obrzeżach miasta). Co ciekawe, koń ten nigdy nie zdobył żadnej nagrody. Ba, nawet nigdy nie startował w żadnych zawodach! Jednak przeszedł do historii, był opiewany w piosenkach żołnierskich i w poezji. Kasztanka urodziła się w 1909 r. lub 1910 r. w Czaplach Małych, a wychowana została w Czaplach Wielkich (dwie sąsiednie wsie ok. 25 km na północ od Krakowa) w majątku Ludwika Popiela. W sierpniu 1914 r. została ofiarowana strzelcom I Brygady Legionów Polskich i trafiła na służbę do samego Komendanta Józefa Piłsudskiego, który już na niej wkraczał do Kielc. W 1916 r. w Werchlach jeźdźcy 1.Pułku Ułanów Legionów Polskich Beliny-Prażmowskiego ofiarowali Komendantowi nowy, kompletny oficerski rząd wierzchowy, w którym od tego czasu Kasztanka występowała. Klacz nie brała udziału w wojnie polsko-bolszewickiej. W 1922 r. przeszła do Mińska Mazowieckiego pod stałą opiekę 7. Pułku Ułanów Lubelskich. Stamtąd została wysłana do Warszawy. Piłsudski jako Wódz Naczelny, siedząc na niej, odbierał defiladę wojska. Ostatni raz Piłsudski dosiadał Kasztanki 11 listopada 1927 r. podczas defilady w stolicy. 10 dni później klacz została odesłana do Mińska Mazowieckiego transportem kolejowym . Skóra z Kasztanki została zdjęta i wypchana. W tej postaci znajdowała się po 1935 r. w Muzeum w Belwederze. Pozostałe szczątki zakopano, a miejsce oznaczono głazem z napisem: „ Tu leży Kasztanka, ulubiona klacz bojowa Marszałka Piłsudskiego”. Grób istnieje do dziś. Wypchana Kasztanka podczas okupacji niemieckiej trafiła do Muzeum Wojska w Warszawie. Po wojnie, wizytujący muzeum marszałek Rola-Żymierski kazał spalić eksponat. Zemścił się tym za swe uwięzienie i wydalenie z wojska w 1927 r., co było karą za popełnione przezeń nadużycia finansowe. Po Kasztance pozostały: rodowód, podkowa, uździenica oraz najsłynniejszy chyba portret Piłsudskiego na swej klaczy, autorstwa Wojciecha Kossaka.
Kalendarz Rodzinny
Przemówienie Marszałka Piłsudskiego z 1923 r.
…Moi Panowie. W listopadzie 1918 r. stał się wypadek bynajmniej nie historyczny, ale taki sobie zwykły. Mianowicie – z dworca wiedeńskiego, jak to się zawsze ze wszystkimi teraz dzieje, przeszedł przez ulicę Marszałkowską na ulicę Moniuszki człowiek, którego będziemy nazywali Józefem Piłsudskim. Szedł w tym mundurze, w jakim obecnie mnie panowie widzicie. Wracał, co prawda, z niezupełnie zwykłej podróży, wracał z Magdeburga. Wracali też w tym czasie z tych czy innych obozów internowania i inni. I w tym też nic nie ma historycznego. Historia zaczyna się później, historia niezwykła, nad którą nieraz się zastanawiałem i szukałem odpowiedzi na pytania, które, przypuszczam, przyszłych historyków będą męczyły jeszcze bardziej wobec tego, że nie będą mieli naocznych świadków tych zdarzeń. Stała się rzecz niesłychana. Mianowicie – w przeciągu kilku dni, bez żadnych ze strony tego człowieka starań, bez żadnego z jego strony gwałtu, człowiek ten stał się dyktatorem. Czemu należy to moi panowie przypisać, gdzie szukać tej przyczyny, że temu człowiekowi, znanemu potem w skorowidzu historycznym jako Józef Piłsudski, oddano tę władzę? Skąd ten dyktator Polski? Skąd to zjawisko? I gdy szukałem dla siebie wyjaśnienia, zawsze znajdowałem tylko jedno. Za jedną rzecz ten człowiek był witany, za jedną rzecz mógł on mieć prawo moralne do zajęcia tego stanowiska. Za to, moi panowie, że nosił ten mundur, za to, że był Komendantem I Brygady.
Janusz Zakrzeński – Moje spotkania z Marszałkiem
Historia misia Wojtka.
Szlak Armii Polskiej generała Andersa wiódł z Rosji m.in. przez tereny Bliskiego Wschodu. Tam na obszarze Iranu polscy żołnierze niespodziewanie stali się właścicielami… niedźwiadka. Otrzymali go od miejscowego chłopca w zamian za kilka konserw, tabliczkę czekolady i podobno nóż szwajcarski. Zaopiekowała się nim Irena Bokiewicz, młoda Polka ewakuowana z Rosji wraz z Armią Andersa. Mały miś nie umiał jeszcze jeść, karmiono go więc skondensowanym mlekiem ze szklanej butelki ze szmacianym smoczkiem. Niedźwiadek nieco rozrabiał, więc wkrótce panna Irena przekazała go wojsku. Trafił do kompanii transportowej gdzie zajął się nim kapral Piotr Prendysz. Miś został nazwany imieniem Wojtek. Przyznano mu oficjalny status szeregowca, otrzymał także książeczkę wojskową i podwójną rację żywnościową. Miś szybko urósł, osiągając 2 metry wzrostu i 250 kg wagi. Przeszedł z transportowcami cały szlak bliskowschodni, od Iranu przez Palestynę do Egiptu. Tam w1944 r., nie bez kłopotów, zaokrętowano go na MS Batory i wraz z całym wojskiem trafił do Włoch. Brał udział w kampanii włoskiej, włącznie z bitwa pod Monte Cassino, gdzie wzbudzał zdumienie wśród innych żołnierzy, nosząc ciężkie skrzynie z pociskami artyleryjskimi. Sylwetkę niedźwiedzia z pociskiem w łapach utrwalił na papierze jeden z żołnierzy i postać ta stała się od tej pory symbolem 22. Kompanii Transportowej. Wojtek widniał na samochodach, proporcach i mundurach żołnierzy. Wojtek był łagodnym zwierzęciem. Przepadał za swoimi opiekunami i mimo posiadania własnej kwatery często nocował w żołnierskich namiotach. Jak każdy miś był łasuchem, lubił owoce, marmoladę czy miód. Za dobre zachowanie dostawał niekiedy butelkę piwa. Po zakończeniu działań wojennych cały 2. Korpus Polskich Sił Zbrojnych trafił do Glasgow w Szkocji. Wojtek został tam prawdziwą gwiazdą . Pisała o nim prasa, audycję nadało radio BBC, a miejscowe Towarzystwo Polsko-Szkockie mianowało go nawet swoim członkiem honorowym. Po rozwiązaniu jednostki, w listopadzie 1947 r., postanowiono oddać Wojtka do ogrodu zoologicznego w Edynburgu. Tam dawni towarzysze broni odwiedzali go, jak często mogli. Stopniowo Wojtek smętniał, mieszkając w niedużej klatce. W zoo spędził w sumie 16 lat. Na fali odwilży, w 1958 r. podjęto nawet próbę sprowadzenia go do Polski, ale zamiary spełzły na niczym. Wojtek zakończył życie w 1963 r. w wieku ponad 20 lat. Świadkowie twierdzą, że ożywiał się tylko, gdy słyszał język polski.
Kalendarz Rodzinny
Uroczystość przeniesienia prochów Marii i Piotra Curie do Panteonu w Paryżu.
Paryż 20.kwietnia.1995r. Biały dywan ciągnie się wzdłuż budynków na rue Soufflot aż do samego Panteonu, z którego kopuły niemal do chodników zwieszają się trójkolorowe flagi. Po białej połaci materiału w rytm „Marsylianki” maszerują republikańscy gwardziści. Tysiące wyległych na ulicę ludzi zachowują niezwykłą powagę; niektórzy rzucają kwiaty przed przesuwający się kondukt. Za pracownikami naukowymi Instytutu Curie podążają uczniowie paryskich szkół średnich, trzymając w górze ponadmetrowej wielkości litery- greckie symbole promieni alfa, beta oraz gamma. Zbliżywszy się do Panteonu, maszerujący uformowali się w wachlarz, podnosząc wzrok na znajdującą się pod wielką kopułą trybunę, gdzie zasiadały takie znakomitości jak choćby prezydent Francji Francois Mitterant. Chory na raka, postanowił w tych końcowych tygodniach swojej czternastoletniej prezydentury dedykować swą ostatnią przemowę „kobiecie Francji” a także w pełnym uwagi geście, wnieść do Panteonu prochy madame Curie oraz jej męża Piotra. W ten oto sposób Maria Curie Skłodowska została pierwszą kobietą pochowaną w tym miejscu za swoje życiowe dokonania. Państwo Curie zostali ekshumowani ze swych grobów na przedmieściach Sceaux, aby dołączyć do grona tak nieśmiertelnych francuskich postaci, jak Voltaire, Rousseau, Zola , Hugo itd. Obok prezydenta Mitterranda zasiadł prezydent Polski Lech Wałęsa. Nie zabrakło również rodzin otoczonej czcią pary naukowców. W uroczystości wzięli udział: ich córka Ewa oraz dzieci nieżyjącej już córki Ireny i jej męża Frederica Joliot-Curie. Jako pierwszy zabrał głos Pierre-Gilles de Gennes- dyrektor paryskiej Szkoły Fizyki i Chemii Przemysłowej, gdzie Maria i Piotr odkryli promieniotwórczość, rad oraz polon. Stwierdził on że państwo Curie reprezentują „zbiorową pamięć narodu francuskiego oraz piękno poświęcenia”. Lech Wałęsa opowiedział o polskim pochodzeniu Marii Curie i określił mianem zarówno polskiej jak i francuskiej patriotki. Następnie powstał Francois Mitterrand: Przeniesienie prochów Piotra i Marii do naszego najświętszego miejsca jest nie tylko aktem pamięci, ale także aktem w którym Francja podkreśla swój szacunek dla tych, których tutaj konsekrujemy, dla ich wielkości oraz ich życia. Dzisiejsza uroczystość jest celowym krokiem z naszej strony, aby w zaszczytnej historii Panteonu powitać pierwszą kobietę. To kolejny symbol przykuwający uwagę naszego społeczeństwa- przykładna walka kobiety, która postanowiła wyjść do społeczeństwa ze swoimi umiejętnościami, a było to społeczeństwo, w którym umiejętności, naukowe badania oraz obowiązki publiczne zarezerwowane były wyłącznie dla mężczyzn. Gdy prezydent Mitterrand wypowiadał te słowa, , ponad jego głową, na frontonie Panteonu można było przeczytać: Wielkim mężom- wdzięczna ojczyzna. Ironia była oczywista. Rok 2011 jest rokiem Marii Skłodowskiej obchodzonym w Polsce i Francji.
Barbara Goldsmith – Geniusz i Obsesja
Wewnętrzny świat Marii Curie. Wrocław 2008r.
Rok tysięczny – Karol Bunsch
Zjazd w Gnieźnie w r. 1000
Przemarsz orszaku z Lednicy do katedry gnieźnieńskiej – do grobu św. Wojciecha (fragmenty)
Gromada pachołków, niosąc postawy purpurowego sukna, rozścielała je na gościńcu. Oczy niewiast aż łzami zachodziły na ten widok. Takie bogactwo koniom ścielą pod kopyta jak słomę! …ukazał się pojedynczy człowiek. Szedł z wolna, boso, z odkrytą jasną głową, z oczyma utkwionymi w dal, zamodlony czy zamyślony. W długiej do kostek szacie z ciemnej, grubej wełny na tle jaskrawej w promieniach słońca purpury, zdał się czymś nierzeczywistym, jak cień sunął cicho wśród powszechnego milczenia. O kilkadziesiąt kroków za nim, również w milczeniu i pieszo posuwał się orszak kościelnych i świeckich dostojników z Bolesławem na czele. Ale wszystkie spojrzenia biegły za pielgrzymem puki nie zniknął na zakręcie drogi… Ze smutnej zadumy obudziło Radzima poruszenie i szmer szeptów. W bramie kościelnego obejścia miast oczekiwanego orszaku, ukazał się samotny pielgrzym w stroju pokutnika i widocznie wyczerpany, chwiejnym krokiem zbliżał się do wejścia. Radzim zdumiony poznał w nim Ottona i postąpił naprzeciw, niepewny, jak go witać. Cesarz zatrzymał się, na Radzimie spoczęło spojrzenie załzawionych oczu, a sine wargi poruszyły się szeptem zarazem błagalnym i rozkazującym – chcę być z nim sam. Wyminął arcybiskupa na kamiennym progu kościoła opuścił się na kolana i pochylił głowę tak nisko, że jasny jego włos dotknął posadzki. Potem, nie wstając z klęczek na kolanach poczołgał się w głąb. Radzim stał zmieszany, nieprzewidziane życzenia cesarza zakłóciło porządek przygotowanych uroczystości. Witał legata Roberta, który widocznie znużony- rozglądał się gdzie by usiąść. Z zakłopotania wybawił biskupa Książe Bolesław. Dowiedziawszy się o życzeniu Ottona, powiedział: – Tedy proście gości do siebie na posiłek. Ja tu poczekam. Odprawił też świeckich dostojników ze Stoigniewem do jego dworza na Żuławach, sam usiadł na kamiennej ławie pod murem i zamyślił się głęboko. Otto zarówno w swej dumie jak i pokorze z niczym się nie liczy, a zwłaszcza z własnymi siłami. Słońce chyliło się już ku zachodowi. Otto od wczoraj nic nie jadł i nie pił, z Lednicy do Gniezna opętane dwie mile, a nie nawykł chodzić pieszo. Po dłuższej chwili Bolesław wstał i zbliżył się do otwartej bramy kościoła. Z kamiennego wnętrza ciągnął surowy chłód. Książe przeżegnał się i stanowczym krokiem wszedł do wnętrza. Słońce rzucało już ostatnie promienie, które zatrzymywały się na rotundzie Dobrawki. Za nią w prezbiterium leżał już cień, słabo rozpraszany światłem niewielkich okienek w grubych murach. Tylko złote tablice na grobie męczennika zdały się jarzyć niepewną poświatą. Książe skierował się ku nim oczyma szukając Ottona. Niemal niewidoczny w swej ciemnej szacie leżał krzyżem na posadce, tylko blada jego twarz z rozrzuconymi dokoła jasnymi włosami wyłaniała się z mroku. Bolesław zaniepokojony przyklęknął i pochylił się nad nim sądząc że omdlał. Ale Cesarz otworzył oczy i uśmiech rozszerzył jego posiniałe wargi które poruszyły się szeptem:- Wiedziałem, że przyjdziesz. Usiłował powstać, ale zdrętwiały był widocznie, bo opadł z powrotem. Bolesław ramieniem ogarnął jego barki i dźwignął go na klęczki. Otto przez chwilę trwał tak z głową opartą o grób. Powiedział cicho: – Owo taki mocarz ze mnie! Wesprzyj mnie. Książe sądząc, że Cesarz chce powstać, objął go ramieniem, ale Otto przygarnął się do niego i rzekł: Tu ostatnia moja pycha. Jeszcze jeno popełnione błędy chcę naprawić, a potem jak on …nudus sequar Christum. (nagi pójdę za Chrystusem)
Jerzy Celma-Panek
Józef Piłsudski doktor h. c.
Józef Piłsudski zamierzał zostać lekarzem. Los zrządził inaczej.
W 1921r. Rektor UW wręczając dyplom doktora medycyny h. c.
Pierwszemu Marszałkowi Polski powiedział: …studia medyczne ongiś zaczęte, musiał przerwać, aby tem łacniej uleczyć serca Polaków niewolą zgnębione. …Ten zesłaniec na Sybir, redaktor „Robotnika”, wódz naczelny, talentem strategicznym równy Napoleonowi, mąż stanu o jakim dziś można tylko marzyć, doczekał się wreszcie uznania.
Ale wiele fragmentów jego życia jest nadal nieznane.
Autor opisuje w formie skondensowanej działalność polityczną, i wojenną Marszałka, uwolnienie go z więziennego szpitala w Petersburgu i jego związki z medycyną, charakteryzując go jako wizjonera. Profesor Maksymilian Rose po śmierci Marszałka prowadził badania jego mózgu w Wilnie od lipca 1935r. do swej nagłej śmierci w dniu 30 listopada 1937r. Ten światowej sławy neurolog w pozostawionej dokumentacji z badań podkreślił, że mózg Marszałka o wadze 1460 g czyli przewyższający wagę mózgu przeciętnego człowieka, wyróżniał się silnie uwydatnionymi zwojami kory szarej i białej, bruzdami i obręczami, wyraźnie dostrzegalną koronę promienistą Reila i gruczołem szyszkowym, zwanym epifryzą, w której Descartes dopatrywał się siedliska duszy ludzkiej. Była to cecha- jak podkreśla prof. Rose umysłów ludzi wybitnych, wprost geniuszów.
Warto przeczytać:
Przysięga Gertrudy – Ram Oren autor
Opinia internetowa
aleksnadra | 2012-07-02
Na półkach: Przeczytane, Ulubione, Wymieniona/Sprzedana, II wojna światowa, Holokaust
Przeczytana: 02 lipca 2012
„Kto ratuje jedno życie, ratuje cały świat.”
Każda historia ocalenia jest inna i każda z nich jest gotowym materiałem na książkę. Czytałam wiele opowieści ludzi, którzy przeżyli Holokaust i żadna nie powtórzyła się. Z każdą relacją odkrywam coś nowego z tych okrutnych czasów, przepełnionych łzami, bólem i śmiercią.
Ram Oren opisuje przeżycia Michała Stołowickiego i Gertrudy Babilińskiej. Kim jest tytułowa Gertruda? Kiedy ją poznajemy, jest trzydziestopięcioletnią nauczycielką. Wraz z rodzicami mieszka w Starogardzie Gdańskim i jest w trakcie przygotowywań do własnego ślubu. Niestety pan młody nie pojawia się w kościele. Gertruda straszliwie upokorzona i zhańbiona wyrusza do Warszawy. Tam chce ukryć swój wstyd i poszukać szczęścia. Znajduje pracę u bardzo bogatych Żydów. Jest opiekunką do dziecka, ma opiekować się sześcioletnim Michałkiem. Między nimi tworzy się niezwykła i nierozerwalna więź. Gertruda obdarza chłopca macierzyńską miłością i przywiązaniem. Nic nie jest w stanie ich rozdzielić, nawet wojna. Podczas jej okropieństw Michał zostaje pozbawiony rodziców. Gertruda składa obietnicę, że ochroni chłopca, wychowa go i odwiezie do Palestyny.
Gertruda to zwykła- niezwykła kobieta. Czasem bardzo prosta ale przy tym naturalna. Na początku bała się przyjąć pracę u Żydów. Znała przerażające opowieści, plotki, półprawdy i oszczerstwa o ich rytuałach i zwyczajach. Postanowiła poradzić się w tej sprawie swojego katolickiego duszpasterza. Podobały mi się słowa jakich użył ksiądz w rozmowie z Gertrudą: „Istnieją dobrzy i źli chrześcijanie, podobnie jak dobrzy i źli żydzi. Najważniejsze, że to dobrzy ludzie, którzy będą cię kochać, a ty ich.” Od razu znać odpowiedzialnego, światłego człowieka, który nie bazuje na plotkach a na własnych doświadczeniach i obserwacjach. Gertruda miała wiele szczęścia, gdyż na swojej drodze spotkała wielu dobrych i uczciwych ludzi, szczególnie podczas spełniania swojej obietnicy.
Wojna to taki czas kiedy nikt nie jest bezpieczny. Za chwilę nieuwagi, zbyt późną reakcję, zły wygląd można było stracić życie. Gertruda z niemalejącymi pokładami odwagi, codziennie od nowa strzegła małego chłopca. Misja ta nie udałaby się gdyby nie pewien oficer SS, który sam stracił żonę- Żydówkę. Karl Rink pojawił się w kluczowym momencie, kiedy szala wagi przeciążała już w stronę śmierci. Podarował on wtedy Gertrudzie i Michałkowi kolejną szansę, kolejne dni. Był również żydowski lekarz- dr. Berman. On również miał swój udział w ratowaniu naszych bohaterów. Losy jego i rodziny Stołowickich przeplatały się jak w kalejdoskopie. Za przysługę odpłacano przysługą.
„Przysięga Gertrudy” to autentyczna historia miłości i dobroci w czasie wojny i Zagłady. Nie jest to ani relacja ani reportaż z tych wydarzeń. Izraelski pisarz Ram Oren opisał ją w formie spójnej i płynnie łączącej się powieści. Wszelkie nazwiska i epizody są przytaczane bez zmian i upiększeń. Z dialogów i rozmów, które przeprowadził z nielicznymi świadkami i bohaterami tamtych czasów, stworzył książkę obok której nikt nie przejdzie obojętnie. W „Przysiędze Gertrudy” oprócz historii ocalenia Michałka, znajdziemy epizody z życia Karla Rinka, oficera SS. Może wyda Wam się to dziwne, ale ma swoje uzasadnienie. Wcześniej pisałam, że pomógł Gertrudzie w kryzysowej sytuacji, kiedy bezpośrednio było zagrożone ich życie. Nie jest to jedyny powód…Karl Rink miał żonę Żydówkę. Chociaż na początku był zafascynowany ideologiami Hitlera to same akty okrucieństwa wobec Żydów były dla niego nie do przyjęcia. Próbował na swój sposób temu zaradzić. Pomagał tylu Żydom, ilu był w stanie.
„Przysięga Gertrudy” to obowiązkowa lektura dla tych, którzy interesują się Holokaustem i zbrodniami II wojny światowej. Książkę polecam również tym, którzy lubią przewrotność losu i odkrywanie pokładów dobra tam gdzie się tego nie spodziewają.
W książce nie zabraknie momentów mrożących krew w żyłach, pięknych dowodów miłości, siły i determinacji…
Franciszkanki Służebnice Krzyża
.Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża (FSK lub FSC)
inna nazwa: Siostry z Lasek
Data i miejsce założenia:
1918 rok – Polska
Założycielka:
Elżbieta – Róża Czacka
Liczba sióstr na świecie: 183 (w Polsce 145) * dane z 2008 roku
Franciszkanki Służebnice Krzyża obecne są w krajach: Polska, Ukraina, Włochy, RPA, Rwanda, Indie.
Dom generalny: Polska (Warszawa)
Habit aktualny:
Brązowy habit przepasany białym sznurem z pięcioma węzłami, przy boku różaniec, brązowy szkaplerz, pod szyją biała stójka; na głowie biały czepek, brązowy welon. Poza Polską dodatkowo na piersi krzyż. |
Duchowość: Franciszkanki Służebnice Krzyża żyją według reguły św. Franciszka z Asyżu. Charyzmatem zgromadzenia jest oddawanie chwały Trójcy Przenajświętszej poprzez apostolstwo wśród niewidomych, wśród osób widzących lecz dalekich od Boga, czyli niewidomych na duszy oraz wynagradzanie Bogu za duchową ślepotę świata.
Poprzez swoją posługę siostry starają się pomagać niewidomym nieść ich krzyż. Wychodzą także naprzeciw ludzi dalekich od Boga wskutek niewiary lub grzechu, ogarniętych zwątpieniem lub załamanych ciosami życiowymi, nierozumiejących sensu cierpienia.
Do zgromadzenia przyjmowane są również osoby niewidome.
Działalność: Głównym polem działalności zgromadzenia jest służba niewidomym. Siostry prowadzą dla swoich podopiecznych Ośrodek Szkolno-Wychowawczy w Laskach, posługują w Duszpasterstwie Niewidomych, pomagają w przepisywaniu i wydawaniu książek w języku brajla, prowadzą Bibliotekę Książki Mówionej, pracują także w różnego typu ośrodkach i szkołach dla ociemniałych, zarówno w Polsce, jak i w klasztorach za granicą. W ramach duszpasterstwa dla „niewidomych na duszy” prowadzą dom rekolekcyjny oraz biblioteki z książkami religijnymi.
Historia. Zgromadzenie założyła osoba niewidoma Róża Czacka. Mając 22 lata straciła wzrok. Jej gorliwa wiara sprawiła, że ten cios przyjęła jako zadanie i powołanie życiowe otrzymane wprost od Boga, którym miała być opieka nad osobami niewidomymi, którymi wówczas w Polsce nikt się nie zajmował. Myśl tą podsunął Róży jej okulista. W 1910 roku założyła Towarzystwo Opieki nad Ociemniałymi, dzięki któremu powstały m.in. szkoła i biblioteka dla niewidomych.
Od tego czasu w Róży krystalizowała się myśl o założeniu nowego zgromadzenia, które dopełniłoby opieki nad niewidomymi, służąc im na każdym etapie ich życia. W 1918 roku w Warszawie, już jako m. Elżbieta, uzyskała zgodę władz kościelnych i przyjęła pierwsze kandydatki. Trzy lata później w podwarszawskiej wsi Laski rozpoczęła budowę zakładu dla niewidomych, który szybko stał się centrum młodego zgromadzenia. Pragnieniem m. Elżbiety było nie tylko przygotowanie niewidomych do pełnowartościowego życia w wśród ludzi widzących, ale przede wszystkim poprzez wzmocnienie wiary w Boga chciała przywrócić im sens życia.
Są to fragmenty internetowego artykułu świadczące o bardzo wielkim zaangażowaniu i poświęceniu Franciszkanek Służebnic Krzyża dla osób niewidomych.